2014/05/03

Mirin Dajo - wizjoner, który przebijał własne ciało

Arnold Gerrit Henske znany pod pseudonimem Mirin Dajo urodził się 6 sierpnia 1912 roku w Rotterdamie (Holandia). Jako dziecko i nastolatek niczym - z wyjątkiem talentu plastycznego - nie wyróżniał się spośród rówieśników i wiódł całkiem normalne życie. Jako młodzieniec próbował swoich sił w agencjach artystycznych, a w drugiej połowie lat 30 XX założył własną firmę, zajmującą się projektowaniem budynków, która ponoć całkiem dobrze prosperowała i przyniosła Henske spory majątek. Takie przeciętne i zadowalające życie prowadził on do wiosny roku 1944, czyli do czasu gdy alianckie wojska weszły na teren zachodniej Europy i Henske został zaciągnięty do wojska.





Podczas walk na froncie mężczyzna został ciężko ranny. Choć po opatrzeniu ran lekarze nie dawali mu dużych szans na przeżycie, to Henske wrócił do zdrowia, a co więcej - rany nie były dla niego zbyt bolesne, nie krwawiły oraz zabliźniły się w niezwykle krótkim czasie. Po tym wydarzeniu i po kilku innych testach na własnym ciele, 33-letni wówczas Arnold Henske stwierdził, iż został obdarzony przez Boga niezniszczalnym ciałem. Porzucił także swoje doczesne życie, przybrał pseudonim Mirin Dajo (w języku esperanto oznacza to Cudowny Dajo) i udał się do Amsterdamu by tam poprzez pokazy swoich zdolności zachęcać ludzi do pokoju i miłości oraz odrzucenia materializmu, który uważał za przyczynę wszelkiego zła i wojen.




Występy Mirin Dajo odbywały się w pubach i z czasem zaczęły gromadzić sporą grupę osób, które na własne oczy chciały zobaczyć człowieka o pancernym ciele. W trakcie tych pokazów fakir wbijał w swój korpus miecze i pręty (pozwalał na to także oglądającym), polewał ciało gorącą wodą, przypalał rozżarzonym żelazem, a także połykał stalowe igły i kawałki szkła. Wszystko to odbywał się bez jakiegokolwiek uszczerbku na jego zdrowiu. Ciało Henske nie krwawiło ani podczas wbijania w nie prętów, ani po ich wyjęciu. Mężczyzna - jak mówił - nie czuł także żadnego bólu, a rany zabliźniały się w ciągu kilku dni. Jednym z jego bardziej znanych wyczynów było przestrzelenie czaszki pistoletem, Dajo zrobił to tylko raz, rany zagoiły się, a na jego głowie widniały dwie blizny, z których był bardzo dumny.

Nadzwyczajna wytrzymałość fizyczna nie była jedynym, czym Henske mógł się pochwalić. Jak twierdził posiadał on także dar wizjonerstwa i uzdrawiania. Mówił, iż często podczas snu doświadczał wizji. Miał przekonywać ludzi, by kierowali się dobrem i nie dążyli za pieniędzmi. Słowa, które głosił szybko zyskały grono zwolenników, wielu wierzyło w jego boskość, byli też tacy, którzy uważali Dajo za mesjasza.

Mirin Dajo bardzo szybko zyskał sławę w niemal całej zachodniej Europie, a jego nadnaturalnymi zdolnościami zainteresowali się naukowcy z Zurychu (Szwajcaria). Dwukrotnie zapraszano go do uczelni, gdzie w obecności lekarzy, naukowców oraz studentów dawał pokaz swoich umiejętności. Wszyscy byli zdumieni, dla wykluczenia oszustwa poproszono go także o zaprzestanie z korzystania pomocy asystenta i wówczas szpady w ciało Henske wbijali chętni. W trakcie, a także po pokazie wykonywano zdjęcia rentgenowskie ciała. Wynikiem wszystkich eksperymentów było stwierdzenie, iż ciało i wnętrzności Dajo na prawdę są przebijane, a rany goją się niespotykanie szybko nie pozostawiając po sobie większych konsekwencji. Jakiekolwiek oszustwa i mistyfikacje wykluczono, a nawet sceptycznie podchodzący do całej sprawy naukowcy, uznali to za cud.



W roku 1947 Mirin Dajo na stałe przeniósł się wraz z rodziną do Zurychu, gdzie dostał wymagane pozwolenie na organizowanie publicznych pokazów. Właśnie tam 11 maja 1948 roku odbył się nieudany i ostatni już pokaż niezniszczalnego człowieka. Dajo - jak często bywało - połknął stalową igłę, niestety utkwiła ona w ciele fakira tak niefortunnie, że trzeba było usunąć ją poprzez zabieg chirurgiczny. Po operacji, która odbyła się 13 maja 1948 roku Henske obudził się i chciał natychmiast opuścić szpital. Wypisał się z niego na własną prośbę, po czym wyszedł na ulice miasta, by pokazać, że nic mu nie jest. W dniu 22 maja wpadł w trans, leżał w łóżku, nie przyjmował jedzenia, ani picia. Cztery dni później, w dniu 26 maja żona jego wieloletniego asystenta i przyjaciela zaniepokojona stanem Dajo wezwała lekarza, który stwierdził zgon Arnolda Henske spowodowany pęknięciem aorty.




Przypadek Mirin Dajo do dziś pozostaje nierozwiązaną zagadką medyczną. Choć niektórzy twierdzą, iż Henske mógł oszukiwać, tzn. sam wydrążył wcześniej kanały w swoim tułowiu, które zabliźniły się i ludzie wbijający w niego szpady wbijali je właśnie w te kanały, co tłumaczyć mogłoby brak silniejszego bólu i krwawienia, to twierdzenia te niemal w 100% obalili naukowcy z Zurychu. Dziś specjaliści twierdzą, że u Henske występowała pewna mutacja DNA, która sprawiała, że komórki jego ciała miały niezwykle szybką zdolność do regeneracji. Według niektórych mógł mieć też analgezję, czyli schorzenie, które hamuje odczuwanie bólu lub cierpieć na zaburzenia układu nerwowego.