Tragedia trójki kieleckich dzieci w 1956 roku
19 lipca 1956 roku około godziny 11:00 Barbara Sieśkiewicz wyszła ze swojego kieleckiego mieszkania. Chciała
wpaść na chwilę do koleżanki. Zabrała ze sobą trójkę dzieci: dwoje
własnych, 4-letnią Mirkę i 8-letniego Marka, oraz 11-letniego syna sąsiadów Janusza Pacana. Gdy wszyscy dotarli do
Baranówka, dzieci wybiegły bawić się na podwórku. Kobiety ich nie zatrzymywały. Pogoda była piękna, a dzieci
doskonale znały okolicę. Gdy pół godziny później Sieśkiewicz wyszła z domu, dzieci nie było w
pobliżu. Pomyślała, że poszły do dziadków. Ale i tam ich nie zastała.
Uznała, że pewnie same wróciły do miasta i bawią się na podwórku.
Niestety, tam też ich nie było. Po południu do poszukiwań prowadzonych już przez oboje rodziców
przyłączyli się sąsiedzi. Gdy to nie dało skutku, późnym wieczorem
zaginięcie zgłoszono w komisariacie MO. Kilkuset ludzi przeczesywało teren Baranówka i okolic. Jeden z przesłuchiwanych przez MO świadków, zeznał, że widział granatowy samochód, w którym była trójka
dzieci. Wersję o samochodzie potwierdziły dwie inne osoby, które
zapamiętały, że w aucie siedziało dwóch mężczyzn. Wtedy ubecy uznali, że dalsze
przeszukiwanie terenu nie ma sensu, bo dzieci zostały uprowadzone. Już po kilku godzinach ustalono, że tego dnia granatowym samochodem
przyjechał do Kielc obywatel grecki, Apostolitis. Odwiedził szwagra,
Polaka, i w czasie, gdy zaginęły dzieci, wyjechał z miasta w kierunku
Jędrzejowa. Następnego dnia Grek dotarł do Cieszyna, gdzie
czekali na niego mężczyzna oraz dwie kobiety i razem z
dziećmi przekroczyli tam granicę. Domniemanego sprawcę znaleziono, a jego samochód sprowadzono do Polski na okazanie świadkom - wtedy jednak nie byli pewni czy widzieli właśnie ten pojazd. Grek nigdy nie przyznał się do porwania, nie znaleziono też żadnych dowodów na to, że on był sprawcą zniknięcia trójki dzieci. Śledztwo zamarło. Po latach powrócono jeszcze do pierwotnej hipotezy i prowadzono poszukiwania ciał na terenie Baranówka. Niestety, Mirka, Marek i Janusz zniknęli bez najmniejszego śladu.
Porwanie i morderstwo syna polityka Bolesława Piaseckiego
22 stycznia 1957 roku w Warszawie zaginął Bohdan Piasecki, syn lidera Falangi Bolesława Piaseckiego. Piętnastolatek został uprowadzony sprzed warszawskiego liceum, do którego uczęszczał. Dwaj mężczyźni, którzy go porwali, przewieźli chłopca czarną taksówką (wołgą lub warszawą) do schronu przeciwlotniczego w budynku przy alei Świerczewskiego, gdzie został zamordowany. Ciało Bohdana Piaseckiego odnaleziono 8 grudnia 1958. Sprawa do dziś nie została wyjaśniona. Teorie dotyczące zabójców najczęściej mówią o agentach z Służby Bezpieczeństwa albo Żydach lub osobach żydowskiego pochodzenia pracujących w SB.
Bohdan Piasecki |
Zdjęcie z pogrzebu piętnastoletniego Bohdana Piaseckiego |
Porwanie małego chłopca w centrum Krakowa
W styczniu 1957 roku na ulicy Jagiellońskiej w Krakowie doszło do kolejnego incydentu. Wraz z wózkiem zniknął trzyletni chłopiec, pozostawiony przez matkę na kilka minut przed wejściem do sklepu. Po kilku godzinach kawałek dalej, milicja odnalazła pusty wózek, media już wtedy mówiły o grupie porywającej dzieci. Na szczęście tym razem historia zakończyła się pozytywnie, chłopiec odnalazł się cały i zdrowy po trzech dniach. Ma milicję przyprowadziła go wtedy siedemnastoletnia dziewczyna, twierdząc, że znalazła go błąkającego się po ulicy. Milicjanci byli jednak przekonani, iż to ona z jakiegoś powodu zabrała dziecko.
Porwanie trzyletniej Liliany Hencel w 1965 roku
3 kwietnia 1965 roku warszawskie społeczeństwo wstrząsnęła sprawa porwania Liliany Hencel. Dziewczynka została zabrana ze swojego mieszkania przy ulicy Grochowskiej w Warszawie przez dwie kobiety podające się za krewne ojca dziecka. Mama Liliany Helena Hencel, choć nie słyszała o kuzynkach, wpuściła je do domu. Po kilku godzinach musiała wyjść do pracy i poprosiła je nawet, by zaopiekowały się wówczas jej trzyletnią córką. Była spokojna, gdyż wiedziała, że za moment ze szkoły mają wrócić dwójka starszych dzieci. Jednak zaraz po wyjściu Heleny, kobiety opuściły mieszkanie, zabierając ze sobą małą Lilianę. Gdy Henclowie wrócili do domu, dotarło do nich, że ich najmłodsza córka została porwana. Jak zeznali późniejsi świadkowie, kobiety na rogu ulicy Grochowskiej i Alei Waszyngtona wsiadły z dzieckiem do taksówki – wołgi koloru czarnego. Po kilku dniach dziewczynkę na szczęście odnaleziono. Sprawczyniami okazały się dwie siostry, z których jedna chciał wymienić własne chore dziecko na zdrowe.
Historia z czarną wołgą powróciła w nieco zmienionej wersji na przełomie XX i XXI wieku. Tym razem tajemniczy osobnik miał podróżować czarnym BMW (czasem z rogami zamiast bocznych lusterek i/lub z rejestracją składającą się z trzech szóstek). Samochodem miała jeździć rosyjska mafia bądź handlarze narkotyków. Plotki o jeżdżącym czarnym BMW tajemniczym człowieku, który pytał napotkane osoby o godzinę, po czym je zabijał, wywołały atak paniki w Ostrowie Wielkopolskim. W Siedlcach zaś mówiono o osobie, która rzekomo – jeżdżąc czarnym autem – zabijała lub porywała i wywoziła do domów publicznych dziewczęta.
Źródła:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Zab%C3%B3jstwo_Bohdana_Piaseckiego
https://pl.wikipedia.org/wiki/Czarna_wo%C5%82ga
https://www.wprost.pl/394033/Czarna-wolga-to-nie-legenda-Dzieci-znikaly-naprawde
https://polskatimes.pl/prawdziwa-historia-czarnej-wolgi-ktora-siala-przerazenie/ar/827185
https://www.fakt.pl/hobby/historia/czarna-wolga-naprawde-istniala-czarna-legenda-prl/he22xxv
https://autokult.pl/849,czarna-wolga-i-autostopowiczka-z-zaswiatow-samochodowe-legendy-miejskie
https://www.newsweek.pl/polska/jak-zaginiecie-trojki-dzieci-z-kielc-stalo-sie-przyczyna-najwiekszych-poszukiwan-w/9mxqwgj