W
latach
osiemdziesiątych dziewiętnastego wieku, więc
ponad 130 lat temu, w Paryżu, nieopodal Luwru,
z Sekwany wyłowiono ciało młodej kobiety, która niedługo
wcześniej straciła życie popełniając samobójstwo. Samobójczyni
była ponoć niezwykle piękna i chociaż nigdy nie udało się
zidentyfikować kim była, to pewien splot wydarzeń sprawił, że
jej twarz przeszła do historii i dziś nazywana jest najczęściej
całowaną kobietą świata.
Paryż,
okolice 1880 roku. Według większości źródeł była to późna
wiosna lub lato. Tego dnia, jak zwykle, paryżanie tłumnie
spacerowali wzdłuż płynącej Sekwany. Jedni relaksowali się, inni
prawdopodobnie byli w drodze do lub z pracy. Tego dnia życie w
mieście toczyło się zupełnie normalnie i spokojnie. W
pewnym momencie ten spokój zakłóciło jednak pewne makabryczne
wydarzenie. Nieopodal Luwru, z rzeki wyłowiono ciało młodej
kobiety. W pierwszych minutach intuicyjnie, świadkowie próbowali
ratować topielicę, jednak szybko zorientowano się, że dziewczyna
nigdy nie wróci już do żywych.
Przybyły
na miejsce lekarz stwierdził zgon i kilka
godzin później
ciało
przetransportowano do miejskiej kostnicy w pobliżu katedry
Notre-Dame. Ciało
dziewczyny, o
dziwo, nie
było w
żaden sposób
nadszarpnięte
przez proces rozkładu i nie zauważono na nim żadnych obrażeń.
Młoda
kobieta wglądała
tak, jakby przed chwilą zasnęła i miała się niebawem obudzić.
Dodatkowo
wrażenie
to potęgował jej
uśmiech – delikatny i tajemniczy, bardzo
rzadko spotykany wśród topielców, nawet
gdy śmierć była aktem samobójczym. Wiek
denatki określono na najwyżej 16 lat. Tożsamości zmarłej nie
udało się jednak
zidentyfikować.
Gdy
w ciągu kilkunastu godzin po
zwłoki dziewczyny nikt się nie zgłosił, wystawiono je na widok
publiczny w oknie kostnicy. Chociaż pomysł taki, czyli wystawienie
ciała w oknie wystawowym, dziś wydaje się dość dziwny i
makabryczny, to
kiedyś był jedyną możliwością na identyfikację
zwłok NN. Ludzie
przychodzili pod budynek kostnicy, by móc zobaczyć zwłoki, które
mogły należeć do niedawno
zaginionych
członków ich
rodziny,
albo znajomych. Była to też forma ówczesnej rozrywki.
W
trakcie pobytu w prosektorium wykonano też gipsowy odlew twarzy
nieznajomej. Według
jednej
z
wersji, zrobił
paryski
lekarz przeprowadzający sekcję zwłok, gdyż
uznał,
że jej uśmiech jest hipnotyzująco piękny. Inna
z
wersji mówi o
uczniu patologa, który miał się zakochać w topielicy
i
na pamiątkę – by móc ją wspominać – uwiecznił
jej twarz. Prawda
jest jednak taka, że nie wiemy dlaczego odlew twarzy
w
ogóle wykonano.
Oczywiście plotek powstawało o wiele więcej, a ludzie zaczęli się
zastanawiać kim była owa
piękność,
która zapewne popełniła samobójstwo topiąc się w Sekwanie.
Powstawały też
domysły dotyczące motywów odebrania sobie życia – problemy
rodzinne, choroba, a może nieszczęśliwa miłość. Ostatni motyw
był szczególnie popularny.
Po
zwłoki nikt jednak się nie zgłosił i po
kilku dniach bezimienna dziewczyna została jednak
pochowana
w
zbiorowej moglile
i do dziś, po ponad 130 latach, nadal widnieje w policyjnych
archiwach jako nierozwiązana sprawa znalezionych
zwłok o
nieustalonej tożsamości.
Wydaje
się, że na tym cała historia powinna się zakończyć. Jednak
nawet dziś, po kilkunastu
dekadach,
historia nieznajomej topielicy
z
Sekwany nadal
rozpala
wyobraźnię ludzi na całym świecie. Niemal
od razu jednak wizerunek
zmarłej
dziewczyny
został
uznany za
ideał kobiecego
piękna, sprawiając, że francuskie
nastolatki żyjące w tamtych czasach,
za wszelką cenę starały się upodobnić do postaci z łagodnie
zamkniętymi oczami, idealnie gładką skórą i tajemniczym,
niewinnym, ale i kuszącym uśmiechem.
Nieznajoma
z Sekwany szybko stała się też
inspiracją dla wielkich ludzi tamtego okresu. Wspomnienie
o niej pojawia się w Dżumie Alberta Comusa i
w
noweli
Wielbiciele Obrazu Richard Le Gallienne.
Nieznajoma
zainspirowała również autora słynnej "Lolity",
Vladimira Nabokova, który poświęcił jej wiersz zatytułowany po
prostu Nieznajoma z Sekwany. Już
w 1926 roku, miniaturowe kopie odlewu twarzy dziewczyny, były
sprzedawane w paryskich sklepach i straganach z
pamiątkami. Topielica
w tamtych czasach była jednym z symboli Paryża, a historie na temat
tego kim była i dlaczego popełniła samobójstwo, mnożyły się z
każdym rokiem.
Wizerunek
dziewczyny na początku XX wieku stał się wręcz modny i
propagowany również przez filozofów. Jeden z nich – Maurice
Blanchot, który
fascynował się śmiercią –
posiadał maskę topielicy w swoim domu na Lazurowym Wybrzeżu i
uważał, że w chwili śmierci kobieta przeżywała niesamowite i
ogromne szczęście.
Największa
sława jednak przyszła do nieznajomej z Sekwany w latach 60 XX
wieku. Norweski
konstruktor zabawek, Asmund
Laerdal wraz z dwoma lekarzami – Jamesem Elamem oraz Peterem
Safarem – stworzyli
w 1960 roku pierwszego
na świecie manekina
do nauki sztucznego
oddychania. Sporym
problemem wówczas dla twórców okazało się wybranie twarzy dla
medycznej lalki. Laerdal chciał symbolicznie nadać fantomowi rysy
ludzkie należące do osoby, której życie można było uratować
właśnie dzięki resuscytacji. Z
jakiegoś powodu zdecydował
się wtedy na maskę pośmiertną zmarłej kobiety wyłowionej z
Sekwany w 1880 roku.
Nadano
jej też popularne imię Ania. Manekin
szybko
stał
się popularny i
obecnie
jest jedną z najczęściej używanych lalek
do nauki sztucznego oddychania. Dlatego też Nieznajoma z Sekwany,
tak
jak powiedziłam we wstępie, nazywana
jest dziś
najczęściej całowaną kobietą świata.
Ostatnią
już ciekawostką jest fakt, że jej twarz możemy zobaczyć nawet w
Warszawie nad wejściem do kamienicy przy ulicy Śniadeckich 23.
Stało się tak gdyż architekt
projektujący budynek w 1913 roku, Marian
Kontkiewicz, posiadał w domu jako dziecko kopię odlewu nieznajomej
z Sekwany, którą z Paryża jako pamiątkę przywiózł jego ojciec.
Architekt
podobno bardzo zachwycał się ręcznie wykonaną pamiątką, do tego
stopnia, że postanowił wkomponować jej podobiznę w mury
projektowanego przez siebie budynku.
Źródła: